W środę 8 lutego o godz 11:00 w sadzie pracy
Marszałkowska 82 sala 223 (blisko metra śródmieście) odbędzie się
końcowa rozprawa odwołanego prezesa Stępnia sygnatura VllP1779/12.
Domaga się on od SM prawie miliona zł za utracone zarobki z powodu zwolnienia w 2012 roku.
Jego zdaniem bezprawnego.
Jeżeli tylko ktoś może, to proszę przyjść na tą rozprawę.
Takie zainteresowanie członków SM sprawami SM pomaga czasami w rożnych kwestiach.
np w 2012 roku.doprowadziło do usunięcia AS z zarządu SM.
np w 2012 roku.doprowadziło do usunięcia AS z zarządu SM.
Ja do 18 lutego jestem poza Warszawą, to z powodów utrudnień technicznych info z ostatniej RN napisze w terminie nieco późniejszym niż zwykle.
14 komentarzy:
Jeżeli sąd mu to przyzna, to przestaję wierzyć w praworządność
Wina Tuska
Panie Marku zgadzam sie z Panem, że zainteresowanie sprawami społdzielni pomaga wszystkim mieszkańcom. To właśnie powszechne zainteresowanie i wściekłość mieszkańców spowodowały, że p. Stępień wyleciał jednogłośnie 5 lat temu z synekury prezesury i spółdzielnia nie upadła. Boje się myśleć, co będzie, jeżeli sąd przywróci go do pracy. Przecież tak wiele złego on nam zrobił.
Po sygnaturze akt widzę, że sprawa zaczęła się w 2012. czyli ta sprawa ciągnie sie 5 lat. Coś jest chyba nie tak z sądami albo wogóle z całym systemem prawa, jężeli facet który wyleciał przez swoje krętactwa na zbity pysk z SM wolą wszystkich przedstawicieli ma jeszcze czelnośc domagac sie jakiś pieniędzy i sąd przez 5 lat nie może go przystopować.
Sądy nie mają nic wspólnego z czelnością powoda. Stępień składa idiotyczne wnioski, domaga się ciągle zmiany składu sędziowskiego. Widać nie idzie po jego myśli. A sąd pracy ma terminy ekspresowe - 1 rozprawa na pół roku. A jak zmienia się skład - 1 na rok, bo to jest bardzo obciążony sąd. Niestety ten sąd ma to do siebie, że zwykle wygrywa pokrzywdzony przez kapitalistę i burżuja pracownik. Niestety jako spółdzielca czuję się jak pokrzywdzonym. Nie wiem czy sąd dostrzeże ten niuans, że spółdzielca to nie kapitalista, a pokrzywdzony w tej sprawie jest pozwany a nie powód.
Czy ktoś wie jaki jest wyrok w tej sprawie, bo jakaś cisza zapadła a napisł pan, że to sprawa końcowa
Anonimowy 16:41 rozmawiałam z człowiekiem, który był na rozprawie. Powiedział że żaden wyrok nie zapadł, bo sprawa jest odroczona do lipca, bo ponoć adwokat Stępnia złożył wydruk z ostatniego wpisu na blogu zapraszający do uczestnictwa, a to może być według Stępnia szkodliwe dla niego, gdy ludzie są na rozprawie. Po tym co nawywijał w spółdzielni musi się bardzo bać spółdzielców i wcale mu się nie dziwię.
To nie przez bloga i publiczność, tylko AS skład sędziowski się nie spodobał i wniósł o jego zmianę.
A moim zdaniem to on tylko gra na zwłokę i będzie wszystkiego się czepiać, tylko co to mu da.
Czy ktoś może wie czy w sprawie naszego "bardzo drogiego" odwołanego zarządu AS i EB to w końcu prokuratura zaczęła robić to co do niej należy, czy nadal szuka tylko pretekstu, żeby już postawione zarzuty się przedawniły?
Zaczynam popadać w paranoję. No bo jak to wytłumaczyć. Prokuratura otacza specjalną ochroną Stepnia i jego sprawa karna za szkody w spółdzielni nie może ujrzeć światła dziennego i prokuratura zamiata wszystko pod dywan. Tutaj mecenas Stępnia składa jakies absurdalne dowody a sąd to kupuje. Ponoć Stępień jest lub był ławnikiem sądowym. Czy nie ma tu jakiś powiązań?
Widać, ze dobra ziobrowa zmiana pomaga Stępniowi. Kiedyś prokuratura powołała 2 biegłych. A teraz nie dzieje się nic.
Widać, ze sprawy normalnych ludzi teraz prokuraturę nie interesują.
Stępień czeka na przedawnienie. A w sądzie liczy na większe odsetki, więc przeciąga.
Ale jaja! Stępień, który ostro nienawidzi Wojtalewicza i jego bloga, okazał się najwierniejszym i najuważniejszym jego czytelnikiem.
Draństwa chodzą parami. Najpierw po rządach prezesa Stępnia S.M. Przy Metrze prawie upada. A teraz eks prezes kręci wymiarem sprawiedliwości i chce nas spółdzielców naciągnąć na kolejny milion i uniknąć kary za przekręty w spółdzielni.
Myślałam, że ten koszmar o nazwie Stępien już dawno się skończył. Jednak on pojawia się wciąż jak potwór z horrorów. Byłam w sierpniu 2012 w spółdzielni i widziałam jak kurczowo, wraz ze swoimi kamratami, trzymał się stołka. Gdyby nie fizjologia, która po 8 godzinach okupacji gabinetu zmusiła go do wyjścia, trwałby tam z pewnością do dziś. I ten człowiek wystąpił o przywrócenie do pracy, gdy ma zakaz wykonywania funkcji kierowniczych w naszej spółdzielni? Może czeka, że mu go cofną, a wtedy dzięki opieszałości sądu pracy będzie mógł powrócić?
Ja już dawno przestałem wierzyć w praworządność - niestety. Ostatnią deską ratunku pozostaje kancelaria, dlatego lepiej zaufać doświadczeniu i wiedzy, jaką zagwarantuje dobry prawnik.
Prześlij komentarz